Poniedziałek.
Dzień ten jest znienawidzony przez większość populacji na świecie od pokoleń.
Godzina siódma rano. Jeszcze bardziej znienawidzona godzina, niż sam dzień.
Sporo osób, zwłaszcza młodych, tego dnia i o tej godzinie budzi się, bądź nawet
się nie fatyguje do tego żeby się obudzić, z tak zwanym kacem mordercą. Ci co
jednak wstali starają się walczyć z oznakami wewnętrznymi jak zarówno z
zewnętrznymi, które mogą informować innych o weekendowych wyczynach. Worki pod
oczami zostają zapudrowane, czerwone oczy zakropione, a na ból głowy zwykli
śmiertelnicy zażywają aspirynę. Czarodzieje natomiast wypijają jeden eliksir na
kaca, a drugi na dodanie energii. Mimo
to, zarówno po jednych jak i po drugich widać cień nieprzespanych nocy
zakrapianych n-tą ilością napoi alkoholowych.
Mężczyźni co
chwilę się obracali. Kobiety patrzyły z zazdrością. Pogoda jej sprzyjała. Było
chwilę po siódmej, a termometry wskazywały szesnaście kresek powyżej zera. „Cudownie” . Drobna dziewczyna szła
szybkim krokiem nie zważając na spojrzenia przechodniów. Ubrana była w
granatową sukienkę przed kolano, która uwydatniała jej krągłości, ale nie miała
dekoltu. Szarmancko zarzucona beżowa marynarka znakomicie prezentowała się z sukienką,
różowymi szpilkami i torebką w tym samym kolorze. Długie złote kolczyki
przebłyskiwały z pod gęstych brązowych fal. Można by rzec, że fryzura nie
uległa zmianie, końce tylko zostały podcięte. Mimo wszystko, Hermiona nie
chciała drastycznej przemiany swoich włosów, dlatego zdecydowała się na
subtelne ombre. Całą stylizację dopełnił delikatny makijaż i olśniewający
uśmiech. Odmieniona przekroczyła próg Ministerstwa i dziarskim krokiem
zmierzyła w stronę swojego biurka. Czuła
się dziwnie, kiedy przechodząc każdy na nią patrzył i szeptał za jej plecami.
Przez chwilę przeklęła w myślach siebie i pomysł metamorfozy, jednak kiedy
zobaczyła minę Ślizgona na jej widok, od razu podniosła wyżej głowę i
delikatnie się uśmiechnęła. Chłopak patrzył na nią nie mogąc uwierzyć w to co
widział. „Granger niezła z Ciebie laska”
przemknęło mu przez myśl. Jednak szybko wrócił na ziemię, a wtedy Blaise
spojrzał na niego z politowaniem.
-Draco nie
zapominaj, że mimo tej całej otoczki Granger to dalej szlama, a szlama szlamą
pozostanie już na zawsze – Draco teatralnie przewrócił oczami – wiem Diable,
nie musisz mi tego przypominać. Mam to wpojone jak mantrę. Zresztą Blaise
myślisz, że zwrócił bym uwagę na kogoś takiego jak ona?!- gabinet wypełnił
śmiech przyjaciół, tak głośny, że każdy kto przechodził w tym czasie obok
zerkał w ich stronę zdziwiony. Draco Malfoy się nie śmieje ot tak, on nawet się
nie uśmiecha, a jeżeli już to robi to na pewno nie robi tego bez mającego
znaczenie powodu. Jedyny uśmiech jaki
widzieli u niego pracownicy ministerstwa to ten czysto ironiczny. Jego
ślizgońska natura, oraz wpajane od małego zasady nie pozwalały mu na jakby
najmniejszy normalny ludzki odruch. Przeczesał ręką swoje platynowe włosy i
podniósł słuchawkę telefoniczną – w trybie natychmiastowym chcę widzieć u
siebie na biurku te dokumenty, które miały na nim leżeć zanim moja wspaniała
osoba zaszczyciła was swoją obecnością- rzucił oschle, na co Zabini zareagował
krótkim śmiechem na słowa przyjaciela oraz na widok jego twarzy kiedy kobieta do
której mówił próbowała się tłumaczyć- nie chcę słyszeć żadnego ale!- dorzucił
odkładając słuchawkę. Blaise spojrzał
tylko i nawet się nie odezwał. Spodziewał się, że za parę sekund wpadnie tu
zagubiona i przerażona praktykanta bądź sekretarka ze stertą świstków i
papierków albo wierzą z nieskończonej liczby kolorowych teczek. Zamiast tego ujrzał
seksownie idącą i gustownie ubraną brunetkę. Z daleka nie wyglądała aż tak
olśniewająco. Spojrzał na młodego Malfoya. Bał się tego spojrzenia, którym
chłopak obdarował wchodzącą Hermionę. Dobrze je znał i doskonale wiedział, że
nie wróży ono nic dobrego. Następnie spojrzał na odmienioną dziewczynę. Nie
dostrzegł przerażenia w jej oczach, tak jak za każdym razem wcześniej. Teraz
jej oczy błyszczały. Tętniły życiem i pewnością siebie. Nie znał jej, ale
domyślił się, że tym razem Smokowi nie będzie łatwo poskromić lwa. Podeszła do
mebla i rzuciła od niechcenia teczkę chłopakowi pod nos. Zanim zdążył
zareagować dorzuciła jeszcze swoje trzy grosze.
- Malfoy
następnym razem jeżeli byś coś chciał to poproś, a nie zachowujesz się jak
jakieś dziecko, albo co gorsze i na pewno lepsze trafne pieprzona księżniczka-
była również oschła co on parę minut wcześniej. Uśmiechnęła się do niego uroczo
i już chciała wyjść gdy nagle poczuła silny uścisk na prawym nadgarstku. „ Oho to będzie się działo” Blaise
wygodnie usiadł na kanapie i założył nogę na nogę. Odpiął guzik od marynarki bo nagle atmosfera
się zagęściła i zrobiło się strasznie duszno. „ A to nawet nie jest jeszcze początek”
- co Ty
powiedziałaś SZLAMO?! – wysyczał, Hermionę przeszedł zimny dreszcz, ale za nic
w świecie nie dała po sobie tego poznać. – Dla Ciebie Malfoy to Panno Granger
to po pierwsze, po drugie nie krzycz do mnie bo nie jestem głucha i stoję tuż
przed Tobą, a po trzecie to puść mnie w końcu bo pomyślę, że na mnie lecisz, a
co gorszę ktoś jeszcze puści taką plotkę. Nie wiem czy było by to gorsze dla
mnie czy dla Ciebie. – Hermiona powiedziała to tak stanowczo i bez zająknięcia,
że siedzący obok Zabini wytrzeszczył oczy, a gdyby stał to na pewno by się
zawahał. Spojrzał na kumpla. Twarz Draco zmieniała kolory od z jaśniejszych na
coraz ciemniejsze. Przez chwilę jego nieuwagi Gryfonka wyswobodziła rękę z jego
ucisku i wyszła. Tak po prostu. Trzasnęła drzwiami. To było do niej nie
podobne. Diabeł dalej siedział z niedowierzaniem na twarzy. „To jeszcze nie koniec” stwierdził po
mnie Malfoya Ślizgona. Wyleciał z biura jak poparzony. Zauważył brunetkę
opierającą się o ścianę i flirtującą z jakimś blondynem. Na jego twarzy pojawił
się uśmiech.
- Co Granger zadawalasz
się moją nędzną kopią bo wiesz, że do oryginału nie masz dostępu?- szepną jej
tuż do ucha aż podskoczyła. Odwróciła się i spojrzała mu prosto w oczy. „ Oh Draco..” wyprostowała się jak tylko
mogła, otworzyła usta by coś powiedzieć lecz po chwili je zamknęła i cwanie się
uśmiechnęła. Położyła swoją ręką na jego torsie delikatnie go przepychając-
Jeszcze się zdziwisz.. Draco- mruknęła tak żeby tylko on mógł to usłyszeć i
mrugnęła do niego oczkiem, a do chłopaka rzuciła tylko przez ramię chłodne
„cześć”. Po raz kolejny tego dnia odeszła. Zostawiła go z tysiącem myśli. Jej
samej serce waliło jak oszalałe. „ Ja
zwariowałam, po prostu zwariowałam” zaśmiała się pod nosem. Gdy skręcała w
kolejny korytarz spojrzała ukradkiem za siebie. Draco dalej tam stał jak słup.
Na jej twarzy zagościł pogodny, szczery uśmiech. „ Tu Cię mam” . W pełni zadowolona wróciła do swojego biurka,
napiła się kawy i zabrała z powrotem do pracy.
Smok wszedł do
siebie wolnym krokiem. Daleka było widać, że zawzięcie nad czymś myśli. Nie
zauważył nawet pytającego spojrzenia drugiego Ślizgona, usiadł tylko, wziął łyk
kawy i wrócił spokojnie do pracy. Otworzył przyniesioną mu przez Hermionę
teczkę i zauważył zieloną małą karteczkę przyczepioną do wewnętrznej okładki.
Odkleił ją i spojrzał na nią. „ Draco… pieprz się. H.G”.
Świetnie się zapowiada :D
OdpowiedzUsuńPowodzenia z polakiem :)
Ale z tej Hermiony flirciara :-) Do tego taka zadziorna, powodzenia dzisiaj :D
OdpowiedzUsuńBoże zajebiście :D
OdpowiedzUsuńczekam na więcej :)
Jest git ! czytam dalej :)
OdpowiedzUsuńświetnie ^^
OdpowiedzUsuń