Od czasu
wypadku minęło pół roku. Ciężkie pół roku. W życiu Hermiony w tamtym okresie
można odnotować było wiele upadków, ale i też tyle samo wzlotów. Wreszcie
stanęła na nogi. Jej życie zawodowe kwitło, dostała awans i teraz mogła
szczerze powiedzieć, że jest zadowolona z tego, jaką pracę wykonuje. Z
psychicznego dołka pomogły jej wyjść dwie osoby. Ginny i Narcyza. Pomocy tej
drugiej kobiety nie chciała. Ciężko jej było przebywać w jej towarzystwie po
całej tej historii z jej synem. Draco Malfoy tak szybko jak się znalazł w jej
życiu, tak szybko z niego odszedł. Początkowo Ginny nie była zadowolona z
zaangażowania matki Draco w sprawy jej przyjaciółki, lecz z czasem zrozumiała
jak dobry wpływ miała ta kobieta na Hermionę, mimo iż żadna z nich nie chciała tego
przyznać. Jej relacje z Ronem uległy ociepleniu dzięki jego siostrze. Gdy
rudowłosa opowiedziała mu przez co przechodzi jego była dziewczyna, zrozumiał
jaki błąd popełnił odsuwając się od niej. Chciał wszystko naprawić. Przede
wszystkim naprawić ich przyjaźń i był gotów zrobić naprawdę wiele aby ten cel
osiągnąć. Chciał być dla niej podporą, chciał by ponownie mu zaufała i miał w
sercu cichą nadzieję, że do siebie wrócą.
- Ron pośpiesz
się bo spóźnimy się na samolot – nerwowo krzyknęła brązowowłosa w stronę
chłopaka ciągnącego ze sobą wózek z walizkami. Oboje biegli po lotnisku jak
szaleni co chwilę przepraszając potrącone osoby. „ 10:45 cholera!”. Zostało im zaledwie pięć minut do zamknięcia
wejścia na pokład, a mieli jeszcze bagaż do odprawienia. Dzięki urokowi
Hermiony i uprzejmości obsługi już po
chwili siedzieli na pokładzie samolotu. Czekał ich parogodzinny lot do
Singapuru. Z powodu tego wyjazdu dziewczyna cieszyła się jak małe dziecko, zaś
Ron podczas jazdy na lotnisko już miał nietęgą minę. Nie lubił latać, wręcz bał
się latać. A Hermiona jak na złość na urlop postanowiła wybrać się tak daleko.
Nie uśmiechało mu się to wcale. Wolał zostać w domu, ewentualnie wyjechać na
kilka dni za miasto, ale ona się uparła, a na to już nic nie dało się poradzić.
Pewien
przystojny blondyn wraz ze swoim przyjacielem z dzieciństwa siedzieli przy
jednym z barów na plaży. Otoczeni pięknymi, pół nagimi kobietami popijali zimne
piwo. Cieszyli się chwilą. Bawili i odpoczywali. Już dawno nie mieli chwili w
której mogli by się zrelaksować, ciągle tylko pracowali. Zapomnieli już jak to
jest oderwać się od rzeczywistości. Brunetka zarzuciła ręce na szyję Zabiniego
i pocałowała go namiętnie w usta. Chłopak lekko zadziwiony spontanicznością i
otwartością poznaną dziesięć minut wcześniej dziewczyny trochę się speszył. „ Raz się żyje Blaise, w zasadzie to więcej
razy” . Chłopak zaśmiał się sam do siebie. Draco obdarzył go tylko
spojrzeniem i również uśmiechnął się pod nosem.
- Blondasku
dla Ciebie też znajdzie się jakiś smaczny kąsek- odwróciła się do niego
kobieta. Skrzywił się na samo określenie blondasku i zmarszczył nos. – wolisz
blondynki czy brunetki? Z jasnymi czy ciemnymi włosami? Wysokie czy niskie?
Szczupłe czy bardziej kobiece? – zalewała go tysiącami niepotrzebnych pytań.
Nie zamierzał odpowiadać. Nie zamierzał w ogóle korzystać z jej propozycji.
Odrzucił ją zanim ona nawet mu ją zaproponowała. Chciał się oderwać, to prawda,
ale nie w taki sposób. Od sześciu miesięcy na każdym kroku prześladowała go
jedna scena. „ Jeden błąd” , którego
nie dało się naprawić, a raczej którego bał się naprawić. Przez ten czas nie
był wstanie myśleć o nikim innym niż o Granger. Wszędzie ją widział, słyszał
jej głos, śniła mu się za każdym razem kiedy odpływał w krainę Morfeusza choćby
na chwilę. Blaise śmiał się już, że chłopak popada w paranoję i ma omamy. W
głębi serca jednak martwił się o Draco. Widział, że jego kumpel cierpi i że nie
może pozbierać się po tym wszystkim. Wiele razy próbował nakłonić go do
powrotu, ale bez skutku. Po takiej rozmowie było jeszcze gorzej. Malfoy upijał
się do nieprzytomności mamrocząc tylko pod nosem, że jego życie nie ma sensu, i
nie widzi on powodu dla którego nadal żyje. Za każdym razem kiedy z ust Smoka
padały te słowa, Diabeł słuchał ich z niedowierzaniem i z myślą, że jest to
tylko głupie gadanie napitego człowieka, jednak bał się, że pewnego dnia taka
libacja może skończyć się inaczej.
-Draco bo
wiesz, my już pójdziemy do pokoju, nie będziemy Ci tu zawracać głowy, sam
rozumiesz – Zabini objął w pasie dziewczynę i już miał ruszać w stronę hotelu –
Draco… Draco! Słuchasz mnie w ogóle?
-hmm.. coś
mówiłeś? Ah tak.. śmiało idź, baw się dobrze.
- Nazywam się
Ginny Weasley i proszę o wysłanie karetki na adres Omdurman Street 32 … chyba
zaczęłam rodzić … tak oczywiście, że mam spakowane już wszystkie rzeczy… mhm
czekam.
Czuła się
okropnie. Skurcze się nasilały i występowały już coraz częściej. Wody płodowe również już odeszły. „CHYBA zaczęłam rodzić” zaśmiała się do
siebie. „Oczywiście że zaczęłam rodzić”.
Bolało ją strasznie. Nigdy wcześniej nie czuła czegoś takiego. Położyła dłoń na
brzuchu.
- Spokojnie
Słoneczko, poczekaj jeszcze chwilkę – mówiła praktycznie sama do siebie. Po
chwili do jej mieszkania wtargnęli pracownicy pogotowia i pomogli dziewczynie
przejść do karetki. Od tamtej chwili wszystko potoczyło się nad wyraz szybko.
Skurcze, poród, płacz dziecka. Dziewczynka. Mała, drobna dziewczyna. Już na
pierwszy rzut oka było widać, że urody nie odziedziczyła po mamie. Była jej
zupełnym przeciwieństwem. Zamiast ognisto rudych włosów czy chociaż jasnych
włosów miała ciemną, gęstą czuprynę. Ginny na ten widok uśmiechnęła się blado.
Całe napięcie opadło. Gdy trzymała córkę na rękach po jej policzkach zaczęły
spływać łzy. Była taka szczęśliwa. Szkoda, że nie miała z kim dzielić tego
szczęścia. W momencie kiedy pielęgniarka zabrała małą na badania, rudowłosa
poprosiła ją o podanie komórki.
„ Moi drodzy, jest mi niezmiernie miło
powiadomić Was, ze mała Mila jest już na świecie. Nie możemy się już doczekać
kiedy Was zobaczymy, całujemy mocno”. Wyślij- Hermiona, Ron.
-Ron! Roooon!
– dziewczyna głośno krzyczała do chłopaka stojącego przy brzegu morza. Draco odwrócił
się gwałtownie. „ Zapewne znów mi się
wydawało”. Jednak szukał jej wśród plażowiczów. Nigdzie jej nie widział, co
upewniło go w przekonaniu, że ten głos co sprawka jego wyobraźni. Ostatni raz
obrzucił spojrzeniem plażę. Nie było jej. „Weasley”
w ostatnim momencie dojrzał rudowłosego biegnącego w jego stronę. Zatrzymał się
parę kroków przed nim, a w zasadzie przed dziewczyną w dużym białym kapeluszu.
Serce mu stanęło na moment, po to aby już po chwili bić w ekspresowym tempie.
Kiedy chłopak podniósł i okręcił w koło siebie brązowowłosą dziewczynę, Malfoy
dokładnie ujrzał je twarz.
- Hermiona.
o kuźwa.
OdpowiedzUsuńHermiona :D jhdfiabjpscibjaspicgbipscg rozdział boski skarbie ♥
Fajnie piszesz. Dzisiaj znalazłam to opowiadanie. Bardzo mnie zaciekawiło.
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę zapraszam: mionkaijejzycie.blogujaca.pl
Nie no jak dla mnie super ;D
OdpowiedzUsuńCzyje to dziecko o.O
OdpowiedzUsuń