środa, 15 maja 2013

Rozdział 4




Leżała w łóżku, w dodatku nie swoim. Chciała się podnieść, lecz nie miała siły. Spojrzała na ręce. Były całe w siniakach i ranach, które było dobrze widać mimo opatrunków. Omiotła spojrzeniem pomieszczenie w którym się znajdywała. Jedno łóżko, jedna komoda, jedno duże okno. Duże lustro i fotel. Ściany w kolorze mleka. Wróciła spojrzeniem na fotel z niedowierzaniem. Draco Malfoy, ale co on tu do jasnej cholery robił? – Obudziłaś się nareszcie- szepnął do niej i odgarnął jej włosy z twarzy całując ją przy tym czule w czoło – tak się martwiłem, że Cię stracę.
Obudziła się… To znowu był ten głupi sen. Była cała oblana potem. Z powrotem opadła na poduszkę. „ Co Ty Malfoy robisz w moich snach ? Jeszcze w takiej roli?” . Zerwała się na nogi i pomaszerowała pod prysznic. Uwielbiała to uczucie, kiedy ciepły strumień wody otulał jej ciało. Zwłaszcza w tedy, kiedy pogoda nie rozpieszczała. Od samego rana padał deszcz, a niebo było zakryte przez burzowe chmury. Najchętniej nie wychodziłaby z pod prysznica cały dzień, ale musiała iść do pracy. Ubierając się, wciąż myślała o swoim śnie. Nie dawał on jej spokoju, była pewna, że zna ten pokój, że już w nim kiedyś była, ale co robił tam ten chłopak?

- Jak tylko Granger się zjawi, każ jej natychmiast do mnie przyjść – powiedział  rzucając swój płaszcz na sofę w holu. Nie wiedział, po co miałaby ona do niego przyjść, po prostu to polecenie samo z niego wyszło. Znów mu się śniła. Nie wiedział co miał o tym myśleć. „ To chore, chyba muszę się leczyć.” Spojrzał na niebo, siedząc na swojej kanapie. Miał dość ludzi, którzy przechodzili i patrzyli się na niego jakby miał na czole napisane „ Patrzcie i podziwiajcie” , więc zasłonił pstryknięciem palców wszystkie rolety pozostawiając jedynie odsłonięte te od strony ulicy. Pomieszczenie wypełnił mrok przerywany co chwilę błyskiem i przeraźliwy grzmot. Siedział i obserwował niedającą się okiełznać pogodę. Było rano, ale on już pił drugą szklankę ognistej. W gruncie rzeczy był zdruzgotany swoimi myślami. Otworzyły się drzwi. Brązowowłosa jak zwykle prezentowała się nienagannie. Włosy miała zaczesane w wysoką kitkę, oczy podkreślone czarnym eyelinerem, a ubrana była w dopasowaną czerwoną sukienkę z długim rękawem. Wysokie czarne, skórzane botki i złote kolczyki koła dodawały jej pazura. Draco spojrzał na nią i poczuł to samo ukłucie, co w śnie kiedy dziewczyna otworzyła oczy. „ Co się ze mną dzieje do jasnej cholery?”. W Tym momencie szalejąca za oknem burza dała o sobie przypomnieć. Hermiona aż podskoczyła. Może to śmieszne, ale śmiertelnie bała się burzy. Budziła ona w niej ogromne przerażenie. Oczywiście nie dała tego po sobie poznać.
- Czego znowu chcesz Malfoy?- zapytała obojętnie siadając koło niego i spojrzała mu prosto w oczy. Od razu zauważył, że i ona jest dziś nie w nastroju. Normalnie by to wykorzystał by dogryźć Gryfonce, ale po części rozumiał jak się czuła, widział to w jej pięknych brązowych oczach od których nie mógł oderwać wzroku. Nie odpowiedział na jej pytanie. Wziął głęboki wdech i głośno wypuścił powietrze. Pocałował ją. Nie czekał na to jak dziewczyna zareaguje. Zasypywał ją kolejnymi pocałunkami. Nie opierała mu się. Wręcz przeciwnie. Oddawała mu każdy pocałunek, z taką samą rozkoszą jaką on ją całował. Złapał ją delikatnie za szyję, subtelnie ją podrapując. Jej ręce powędrowały na jego kark, a już po chwili dłonie zatopiły się w platynowych włosach. Draco z pocałunkami schodził coraz niżej. Musnął płatek jej ucha. – Zwariowałem. – szepnął. Jego perłowy śmiech, sprawił, że przeszedł ją miły dreszcz. A potem kolejny, kiedy całował już jej szyję. Oderwał się od niej i ponownie spojrzał jej w oczy. Ujrzał coś czego się nigdy nie spodziewał zobaczyć. Tęsknotę. I znów to dziwne uczucie, którego już od jakiegoś czasu nie mógł się wyzbyć. Pocałował ją namiętnie w jej aksamitne usta. Zagrzmiało, a w gabinecie Draco Malfoya zrobiło się nagle jasno. Burza ich ocknęła. Odskoczyli od siebie jak poparzeni. Ślizgon jak gdyby nigdy nic wstał i nalał sobie whiskey biorąc się do pracy. Hermiona siedziała oszołomiona. Oczy jej się zaszkliły. Wstała i wyszła nie próbując już zatrzymać łez.  „ Dupek”. Nie zastanawiając się nad niczym wzięła płaszcz wybiegła na ulicę. Wichura nadal szalała i nie zanosiło się na jakiekolwiek polepszenie warunków atmosferycznych.  Nie popatrzyła czy nadjeżdża jakiś pojazd, chciała być jak najdalej tego miejsca. Jak najdalej jego. Tego przeklętego Malfoya z jego wyniosłym ego i ironicznym uśmieszkiem. Nie chciała więcej czuć jego zimnego spojrzenia i słyszeć jego oschłego tonu. Miała go dość. Serdecznie dość. Gdy była pośrodku jezdni, z lewej strony niespodziewanie pojawiło się auto. Ciemność i głucha cisza.
Grzmoty było słychać coraz bardziej. Ciągle nie dawały za wygraną. Jednak ten huk był inny. Chłód przeszedł przez jego ciało. Podszedł do okna i zamarł. Na drodze leżała dziewczyna. Dobrze mu znana. Ta dziewczyna w czerwonej sukience. Ta dziewczyna która jeszcze przed chwilą była przy nim. Ta, którą tak namiętnie całował. Granger. Jego skostniałe serce pękło. Nie rozbiło się na miliony kawałków, ale mimo wszystko pękło. Bez zawahania zbiegł po schodach i już po paru minutach klęczał przy niej. Nie reagowała. Chciał żeby się okazało, że ona tylko się z niego nabija i że zaraz otworzy oczy, wstanie i powie „ Tu Cię mam Malfoy”. Jednak nic takiego się nie działo. Leżała nieprzytomna w kałuży krwi, która mieszała się z ciężkimi kroplami deszczu.  Usłyszał nadjeżdżającą karetkę. Już po chwili rozpoczęła się walka o jej życie. O życie Hermiony Granger, jego Hermiony. W tamtej chwili, zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo zależy mu na tej dziewczynie i jaki popełni wielki błąd nie jadąc z nią do szpitala. Był przerażony, widział jak uchodzi z niej życie, ale postanowił o nie powalczyć. „ Zrobię wszystko by ją ocalić, wszystko, zniknę z jej życia. Niech tylko to przetrwa, niech przeżyje” . Wpadli do szpitala jak szaleni.  Stracił ją z oczu. Słyszał niepokojące dźwięki, które dochodziły zza drzwi. Złapał się za głowę. „ Dasz radę”. Minęła godzina. Stan Hermiony się polepszał z każdą minutą. Siedział przy niej trzymając ja za rękę. Minęły kolejny trzy godziny, a on nadal przy niej był. Poczuł jak ściska jego dłoń. Otworzyła oczy. – Draco …
- Cii.. jesteś silna, poradzisz sobie. – mruknął całując ją po raz ostatni w usta.
Nie wiedziała co się dzieje, gdzie jest i dlaczego tu przebywa. Co tu robił Smok… Sztab specjalistów się nią zajmował, badał, podawał lekarstwa. Zasypiała mając ciągle w głowie obraz chłopaka ściskającego jej dłoń, widziała jego rozpacz i chęć walki. Zrozumiała.


Cześć,
Końcówka trochę dramatyczna, a zarazem romantyczna. Przynajmniej według mnie.
Zmieniłam też rodzaj czcionki, mam nadzieję że teraz jest lepiej. 
W zasadzie mam już koniec matur, także myślę, że będę miała więcej czasu na pisanie.
Przewiduję jeszcze publikację jednego rozdziału w tym tygodniu ponieważ w związku z zaplanowanymi i w pełni zasłużonymi wakacjami zrobię sobie małą przerwę od wszystkiego. Także w dniach 22-29.05 nie spodziewajcie się tu niczego nowego Mam nadzieję, że wrócę nie tylko wypoczęta ale też z głową pełną nowych pomysłów, może też coś wyskrobię na lotnisku czy w samolocie. 

Pozdrawiam,
Rita 

4 komentarze:

  1. Anonimowy15/5/13

    noooo :D ten pocałunek był jednym, wielkim zaskoczeniem! ;p
    uuu wypadek :o ale fajnie że Malfoy się martwi o Hermione ♥
    czekam na więcej ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no po prostu zamurowało mnie, cudowny rozdział, nawet nie wiem jak mam go opisać, czekam na więcej ♥!

    OdpowiedzUsuń
  3. Akcja za akcją ! emocje jak nie wiem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. troche szybko takie zmiany, ale fajnie :P

    OdpowiedzUsuń