czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 8

              
                 Wakacje już się skończyły, a ona miała wrócić do pracy. Rozczesywała właśnie włosy, kiedy jej uwagę przyciągnęło coś, co leżało pod jej łóżkiem. Wstała i natychmiast podniosła małe pudełeczko. Zdziwiona oglądała je z każdej strony. Nie mogła sobie przypomnieć z jakiej okazji je dostała i od kogo. Zaciekawiona podniosła wieczko i przejechała palcem po złotym naszyjniku. Łańcuszek był delikatny, cienki niczym nitka, a zawieszką by również złoty klucz. „ Kto mógłby dać mi coś takiego?”. Próbowała sobie przypomnieć cokolwiek, lecz na marne. Odłożyła kartonik na stolik nocny, złapała torebkę i wyszła. Droga do Ministerstwa nie zajęła jej wiele czasu. Dziewczyna miała dziś wyśmienity humor, lubiła swoją pracę, miała świetnych współpracowników, a ponadto dzisiaj miała odwiedzić po raz pierwszy od swojego przylotu Ginny. Mijała jedne drzwi za drugimi, aż zatrzymała się przy ekspresie do kawy. Wcisnęła guzik. Oczekując na gorący napój usłyszała rozmowę dwóch kobiet. Były one czymś bądź kimś bardzo zaintrygowane. Hermiona przysunęła się do nich ostrożnie nie włączając się do rozmowy. 

                - Słyszałam, że jakiś znany projektant szykuje dla niej specjalnie na zamówienie suknię, zapewne nie będzie to byle kto, a kiecka będzie zwalać z nóg – mówiła niska, tęga kobieta popijając herbatę z porcelanowej filiżanki.
                - Wesele będzie wystawne, a relacja z niego przedstawiona zostanie w Proroku Codziennym. Pieprzeni arystokraci, gdyby nie to, że mają tyle pieniędzy to nikt by się nimi nie interesował. Zresztą prasa sama nakręca tą chorą machinę. Ciekawe ile redakcja zapłaciła im za zdjęcia? – czarnowłosa poprawiła żakiet.

                Minęło już kilka godzin od momentu kiedy zjawił się w butiku jednego z najbardziej znanych projektantów, jednak nie zanosiło się na to, że szybko go opuści. Stał po środku elegancko urządzonej pracowni z dość nietęgą miną. Miał już dosyć stania, dosyć wszystkiego. Był zły na siebie, że sam na to pozwolił. Że pozwolił wplątać się w tą durną sytuację, że sam w nią brnął i bał się z niej wyplątać. Spojrzał na swojego wiecznego towarzysza. Zabini w najlepsze siedział na kanapie z ognistą w ręce uśmiechając się głupio w jego stronę.

                 - Nie patrz tak na mnie stary, to nie moja wina, że ja mam to już za sobą. Teraz Ty się męcz, okaż mi swoje wsparcie – po czym zaczął się śmiać. Draco obdarzył go jeszcze raz lodowatym spojrzeniem i odwrócił głowę w drugą stronę. Pochłonięty myślami nawet nie zauważył kiedy poproszono go o zejście z podestu.  Zabini do niego podszedł i poklepał po plecach.
- No no Paniczu, wyglądasz prawie tak dobrze w tym garniturze jak ja w swoim.
- Przestań już gadać, wyglądam idiotycznie. Nie mogłeś bardziej się postarać? Musiałeś wybrać akurat ten kolor? Przecież wiesz, że najlepiej czuję się w ciemnych i chłodnych barwach, a Ty wybrałeś .. właściwie Blaise jaki to jest kolor?-  Malfoy raz jeszcze spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Ponownie się skrzywił. Mimo iż ubranie, po poprawkach idealnie na nim leżało to kolor raził go w oczy, chociaż wcale nie był rażący. Według niego garnitur praktycznie zlewał mu się z włosami, co nie wyglądało efektownie.
- Smoku ile razy mam Ci powtarzać, że tego dnia to nie Ty będziesz najważniejszy.


Ciemne oczy spoglądały na nią wesoło. Uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła ręce ku córeczce. Przytuliła ją mocno i delikatnie okręciła się wokół siebie. Była szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa. Jej rodzina zaakceptowała Milę, co prawda byli zdziwieni ale o nic nie pytali. Po prostu przyjęli ją do rodziny i obdarzyli miłością, troską oraz ciepłem. Nie mogła narzekać. Teraz pozostało jej się cieszyć, ze szczęścia jakie ją spotkało i patrzeć jak Jego cień dorasta pod jej skrzydłami.

Rudowłosa położyła malutką do łóżeczka i otworzyła szafę. Chciała dziś wyglądać inaczej niż zwykle. Umówiła się z Hermioną w jednej z ich ulubionych kawiarni w centrum, miało to być jej pierwsze wyjście od porodu, ich pierwsze wyjście razem, we trójkę. Zastanawiając się chwilę, wyjęła fioletowo różową sukienkę w kwiaty z długim rękawem. Dobrała do tego złote bransoletki i kolczyki, zrobiła delikatny makijaż i popsikała się swoimi ulubionymi perfumami.  

Wyszły z domu prędzej chcąc jeszcze trochę pospacerować. Ginny szła powoli pchając fioletowy wózek. „ Pasuje mi do sukienki”. Uśmiechała się do przechodniów przyjaźnie, Ci z kolei zaglądali jej dyskretnie w wózek i patrzyli z osłupieniem. Jednak młoda kobieta tego nie zauważała. Po trzydziestominutowym spacerze dotarła do umówionego miejsca. Hermiona Granger jak zwykle była przed nią. Ta dziewczyna nigdy się nie spóźniała, zawsze parę czy paręnaście minut wcześniej niż powinna. Gdy tylko brązowowłosa dostrzegła przyjaciółkę rzuciła jej się w ramiona.

- oh Ginny jak cudownie jest Cie widzieć – Hermiona nie chciała się od niej odkleić.
- no już przestań bo mnie udusisz, nie chcesz chyba żeby moja mała księżniczka została sama na tym paskudnym świecie? – Rudowłosa prychnęła i odsunęła się kawałek. Po jej twarzy przebiegł uśmiech, wzięła córkę na ręce.
- Hermiono to jest Mila, Słoneczko poznaj ciocię.
Granger stała w osłupieniu. Nie spodziewała się takiego widoku. Ginny nie wyjawiła jej, zresztą nikomu, nigdy kto jest ojcem jej dziecka. Dla niej jednak wszystko stało się jasne w momencie kiedy ta wzięła dziewczynkę na ręce. „ Ma identyczne oczy jak On”.  Spojrzała jej w oczy i odnalazła w nich potwierdzenie. Westchnęła. Wzięła młodą Weasley na ręce i przypatrzyła jej się dokładnie.
- oh Ginny jaka ona jest … cudowna, tak Ci zazdroszczę. Masz kogoś teraz w swoim życiu do kochania, do opiekowania się, to takie fantastyczne – łzy popłynęły po jej policzkach.
- skończ już z tym „oh Ginny” i nie becz mi tu- zawołała wesoło. – ej zresztą nikt Ci nie broni zostać matką, jak widzisz to wcale nie takie trudne.


- Draco może byśmy wybrali się gdzieś na wakacje hm ? Nie masz ochoty odpocząć od tego całego wariactwa?  Zaznali byśmy trochę spokoju – Eva siedziała chłopakowi na kolanach i jeździła palcem po jego nagim torsie. Ten jednak nie był zainteresowany rozmową ze swoją narzeczoną, ciałem był w jednym pokoju z nią lecz myślami gdzieś znacznie daleko od Londynu. – Kochanie czy Ty mnie w ogóle słuchasz? – mruknął tylko coś na potwierdzenie. Spojrzał na nią. Dla wielu byłaby ona spełnieniem najskrytszych marzeń. Piękna, bogata z arystokrackiej rodziny. Musiała mu wystarczyć z wielu powodów.

- Singapur, zaraz po ślubie.



Dobry wieczór czy dzień dobry?
Idea krótkich, lecz często publikowanych rozdziałów ostatnio nie wypala. Obiecuję się poprawić. Jestem trochę w szoku, że nie wyszło dość przygnębiająco biorąc pod uwagę to, jaka muzyka towarzyszyła mi podczas pisania. Odnalazłam się na nowo, w starej zawonianej już przeze mnie płycie, którą kiedyś tak uwielbiałam.  Kolejna część powinna pojawić się do końca tego tygodnia.

Pozdrawiam,

Rita!

4 komentarze:

  1. Nie no jak dla mnie rozdział jest świetny :)
    Już się nie mogę doczekać kiedy rozwiążą się te wszystkie tajemnice a szczególnie kto jest ojcem Mili, swoje podejrzenia oczywiście mam no, ale zobaczymy ;p
    Duzo weny ci życzę i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. o kurcze, kto jest ojcem Mili? :o
    Ja również jako takie podejrzenia mam ale zobaczymy czy się sprawdzą :D
    oh, niech Eva sie odwali od Draco! :x
    Jaki ślub, jaki ślub? Żadnego ślubu nie będzie i o :D
    czekam na next xd

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Omnomnom... Podoba mi się... Lecę czytać od początku. Tym czasem zapraszam do siebie.
    Buziaki,
    Melania z http://noowy-hogwart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. ej ej oni mieli zerwać :P czytam dalej :P

    OdpowiedzUsuń