Wakacje
już się skończyły, a ona miała wrócić do pracy. Rozczesywała właśnie włosy,
kiedy jej uwagę przyciągnęło coś, co leżało pod jej łóżkiem. Wstała i
natychmiast podniosła małe pudełeczko. Zdziwiona oglądała je z każdej strony.
Nie mogła sobie przypomnieć z jakiej okazji je dostała i od kogo. Zaciekawiona
podniosła wieczko i przejechała palcem po złotym naszyjniku. Łańcuszek był
delikatny, cienki niczym nitka, a zawieszką by również złoty klucz. „ Kto mógłby dać mi coś takiego?”. Próbowała
sobie przypomnieć cokolwiek, lecz na marne. Odłożyła kartonik na stolik nocny,
złapała torebkę i wyszła. Droga do Ministerstwa nie zajęła jej wiele czasu.
Dziewczyna miała dziś wyśmienity humor, lubiła swoją pracę, miała świetnych
współpracowników, a ponadto dzisiaj miała odwiedzić po raz pierwszy od swojego
przylotu Ginny. Mijała jedne drzwi za drugimi, aż zatrzymała się przy ekspresie
do kawy. Wcisnęła guzik. Oczekując na gorący napój usłyszała rozmowę dwóch
kobiet. Były one czymś bądź kimś bardzo zaintrygowane. Hermiona przysunęła się
do nich ostrożnie nie włączając się do rozmowy.
-
Słyszałam, że jakiś znany projektant szykuje dla niej specjalnie na zamówienie
suknię, zapewne nie będzie to byle kto, a kiecka będzie zwalać z nóg – mówiła
niska, tęga kobieta popijając herbatę z porcelanowej filiżanki.
-
Wesele będzie wystawne, a relacja z niego przedstawiona zostanie w Proroku
Codziennym. Pieprzeni arystokraci, gdyby nie to, że mają tyle pieniędzy to nikt
by się nimi nie interesował. Zresztą prasa sama nakręca tą chorą machinę.
Ciekawe ile redakcja zapłaciła im za zdjęcia? – czarnowłosa poprawiła żakiet.
Minęło
już kilka godzin od momentu kiedy zjawił się w butiku jednego z najbardziej
znanych projektantów, jednak nie zanosiło się na to, że szybko go opuści. Stał po
środku elegancko urządzonej pracowni z dość nietęgą miną. Miał już dosyć
stania, dosyć wszystkiego. Był zły na siebie, że sam na to pozwolił. Że pozwolił
wplątać się w tą durną sytuację, że sam w nią brnął i bał się z niej wyplątać. Spojrzał
na swojego wiecznego towarzysza. Zabini w najlepsze siedział na kanapie z
ognistą w ręce uśmiechając się głupio w jego stronę.
- Nie patrz tak na mnie stary, to nie moja
wina, że ja mam to już za sobą. Teraz Ty się męcz, okaż mi swoje wsparcie – po czym
zaczął się śmiać. Draco obdarzył go jeszcze raz lodowatym spojrzeniem i
odwrócił głowę w drugą stronę. Pochłonięty myślami nawet nie zauważył kiedy
poproszono go o zejście z podestu. Zabini
do niego podszedł i poklepał po plecach.
- No no
Paniczu, wyglądasz prawie tak dobrze w tym garniturze jak ja w swoim.
- Przestań już
gadać, wyglądam idiotycznie. Nie mogłeś bardziej się postarać? Musiałeś wybrać
akurat ten kolor? Przecież wiesz, że najlepiej czuję się w ciemnych i chłodnych
barwach, a Ty wybrałeś .. właściwie Blaise jaki to jest kolor?- Malfoy raz jeszcze spojrzał na swoje odbicie
w lustrze. Ponownie się skrzywił. Mimo iż ubranie, po poprawkach idealnie na
nim leżało to kolor raził go w oczy, chociaż wcale nie był rażący. Według niego
garnitur praktycznie zlewał mu się z włosami, co nie wyglądało efektownie.
- Smoku ile
razy mam Ci powtarzać, że tego dnia to nie Ty będziesz najważniejszy.
Ciemne oczy
spoglądały na nią wesoło. Uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła ręce ku
córeczce. Przytuliła ją mocno i delikatnie okręciła się wokół siebie. Była szczęśliwa,
naprawdę szczęśliwa. Jej rodzina zaakceptowała Milę, co prawda byli zdziwieni
ale o nic nie pytali. Po prostu przyjęli ją do rodziny i obdarzyli miłością,
troską oraz ciepłem. Nie mogła narzekać. Teraz pozostało jej się cieszyć, ze szczęścia
jakie ją spotkało i patrzeć jak Jego cień dorasta pod jej skrzydłami.
Rudowłosa położyła
malutką do łóżeczka i otworzyła szafę. Chciała dziś wyglądać inaczej niż zwykle.
Umówiła się z Hermioną w jednej z ich ulubionych kawiarni w centrum, miało to
być jej pierwsze wyjście od porodu, ich pierwsze wyjście razem, we trójkę. Zastanawiając
się chwilę, wyjęła fioletowo różową sukienkę w kwiaty z długim rękawem. Dobrała
do tego złote bransoletki i kolczyki, zrobiła delikatny makijaż i popsikała się
swoimi ulubionymi perfumami.
Wyszły z domu
prędzej chcąc jeszcze trochę pospacerować. Ginny szła powoli pchając fioletowy
wózek. „ Pasuje mi do sukienki”. Uśmiechała
się do przechodniów przyjaźnie, Ci z kolei zaglądali jej dyskretnie w wózek i
patrzyli z osłupieniem. Jednak młoda kobieta tego nie zauważała. Po
trzydziestominutowym spacerze dotarła do umówionego miejsca. Hermiona Granger
jak zwykle była przed nią. Ta dziewczyna nigdy się nie spóźniała, zawsze parę
czy paręnaście minut wcześniej niż powinna. Gdy tylko brązowowłosa dostrzegła
przyjaciółkę rzuciła jej się w ramiona.
- oh Ginny jak
cudownie jest Cie widzieć – Hermiona nie chciała się od niej odkleić.
- no już
przestań bo mnie udusisz, nie chcesz chyba żeby moja mała księżniczka została
sama na tym paskudnym świecie? – Rudowłosa prychnęła i odsunęła się kawałek. Po
jej twarzy przebiegł uśmiech, wzięła córkę na ręce.
- Hermiono to
jest Mila, Słoneczko poznaj ciocię.
Granger stała
w osłupieniu. Nie spodziewała się takiego widoku. Ginny nie wyjawiła jej,
zresztą nikomu, nigdy kto jest ojcem jej dziecka. Dla niej jednak wszystko
stało się jasne w momencie kiedy ta wzięła dziewczynkę na ręce. „ Ma identyczne oczy jak On”. Spojrzała jej w oczy i odnalazła w nich
potwierdzenie. Westchnęła. Wzięła młodą Weasley na ręce i przypatrzyła jej się
dokładnie.
- oh Ginny
jaka ona jest … cudowna, tak Ci zazdroszczę. Masz kogoś teraz w swoim życiu do
kochania, do opiekowania się, to takie fantastyczne – łzy popłynęły po jej
policzkach.
- skończ już z
tym „oh Ginny” i nie becz mi tu- zawołała wesoło. – ej zresztą nikt Ci nie
broni zostać matką, jak widzisz to wcale nie takie trudne.
- Draco może
byśmy wybrali się gdzieś na wakacje hm ? Nie masz ochoty odpocząć od tego
całego wariactwa? Zaznali byśmy trochę
spokoju – Eva siedziała chłopakowi na kolanach i jeździła palcem po jego nagim
torsie. Ten jednak nie był zainteresowany rozmową ze swoją narzeczoną, ciałem
był w jednym pokoju z nią lecz myślami gdzieś znacznie daleko od Londynu. –
Kochanie czy Ty mnie w ogóle słuchasz? – mruknął tylko coś na potwierdzenie. Spojrzał
na nią. Dla wielu byłaby ona spełnieniem najskrytszych marzeń. Piękna, bogata z
arystokrackiej rodziny. Musiała mu wystarczyć z wielu powodów.
- Singapur,
zaraz po ślubie.
Dobry wieczór
czy dzień dobry?
Idea krótkich,
lecz często publikowanych rozdziałów ostatnio nie wypala. Obiecuję się
poprawić. Jestem trochę w szoku, że nie wyszło dość przygnębiająco biorąc pod
uwagę to, jaka muzyka towarzyszyła mi podczas pisania. Odnalazłam się na nowo,
w starej zawonianej już przeze mnie płycie, którą kiedyś tak uwielbiałam. Kolejna część powinna pojawić się do końca
tego tygodnia.
Pozdrawiam,
Rita!
Nie no jak dla mnie rozdział jest świetny :)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać kiedy rozwiążą się te wszystkie tajemnice a szczególnie kto jest ojcem Mili, swoje podejrzenia oczywiście mam no, ale zobaczymy ;p
Duzo weny ci życzę i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział ♥
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
o kurcze, kto jest ojcem Mili? :o
OdpowiedzUsuńJa również jako takie podejrzenia mam ale zobaczymy czy się sprawdzą :D
oh, niech Eva sie odwali od Draco! :x
Jaki ślub, jaki ślub? Żadnego ślubu nie będzie i o :D
czekam na next xd
Pozdrawiam M.
Omnomnom... Podoba mi się... Lecę czytać od początku. Tym czasem zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńBuziaki,
Melania z http://noowy-hogwart.blogspot.com/
ej ej oni mieli zerwać :P czytam dalej :P
OdpowiedzUsuń