Minęły dwa
tygodnie. Ginny pakowała właśnie wszystkie rzeczy przyjaciółki do torby. Za
wiele ich nie było, tylko najpotrzebniejsze kosmetyki, ręcznik, kapcie, kilka
piżam. „ W końcu dzisiaj stąd wyjdziemy”.
Rudowłosa spojrzała jeszcze raz na szpitalny pokój. Chciała poprawić jeszcze
tylko pościel na łóżku, ale jej uwagę zwróciło zupełnie co innego. Coś co tak
bardzo przyciągnęło jej wzrok oraz uwagę, że zapomniała o czynności, którą
jeszcze parę sekund chciała wykonać… Przerzuciła niedbale poduszkę na drugą
stronę łóżka i stanęła jak wryta. Po chwili dotarło do niej, to co zobaczyła. Małe czerwone pudełko
i przewiązaną złotą kokardką. Po zapakowaniu można było wywnioskować, że
prezent nie był odpakowany. Dziewczyna niepewnie schowała znalezisko do torby i
wyszła z pomieszczenia.
- o Ginny
jesteś taka kochana, że mnie już spakowałaś. Naprawdę bardzo Ci dziękuję. Tak
wiele dla mnie zrobiłaś, nie mogłam sobie wymarzyć lepszej przyjaciółki-
Hermiona mocno uściskała uśmiechniętą rudowłosą. Chciała jej zabrać torbę, lecz
ta stanowczo jej na to nie pozwoliła. – ale Ginny, nie powinnaś dźwigać tak
ciężkich rzeczy, zwłaszcza teraz, no daj to. Przecież od odrobiny wysiłku nie
umrę- nie przemyślała słów, które wymknęły jej się z ust w zadziwiająco szybko.
Spojrzała na Ginny. Uśmiech zniknął z jej twarzy, a oczy stały się na moment
zupełnie puste. Samej Hermionie zrobiło się jakoś dziwnie. Obie wyszły ze
szpitala w ciszy. Wsiadły w taksówkę i już po piętnastu minutach wysiały pod
mieszkaniem brązowowłosej. Zdziwiła się gdy Gin wyciągnęła portfel i zapłaciła
kierowcy za przejazd.
- No nie patrz
tak na mnie, przecież Cię samej nie zostawię.
Winda po
zatrzymaniu się na drugim piętrze, otworzyła się. Hermiona wyciągnęła z kieszeni
klucz i przekluczyła go w zamku w drzwiach numer 4. Pchnęła drzwi i weszła do
środka. „ Nareszcie w domu” . Rzuciła na kanapę kurtkę i poszła zrobić
herbatę. Ginny usiadła na sofie patrząc na nią z niedowierzaniem. Zachowywała
się jak gdyby nigdy nic. Jakby zdarzenia z ostatnich dwóch tygodni nie miały
miejsca. Jakby wypowiedziane słowa nigdy do niej nie dotarły. Dziewczyna nie
wytrzymała w momencie kiedy Hermiona stawiała filiżanki z gorącym napojem na
stoliku.
- Co Ty robisz
dziewczyno?
- Wydaje mi się,
że kładę herbatę na stolik, a co? – odparła obojętnie, siadając naprzeciwko.
Popatrzyła z rozbawieniem na swoją towarzyszkę i blady uśmiech zniknął z jej
twarzy. Musiała przyznać, że czerwona twarz nie najlepiej komponuje się z
rudymi włosami. Zdawała sobie sprawę z tego, że mina Ginny nie wróży nic
dobrego i że igra z ogniem. Na przenikliwe spojrzenie wzruszyła tylko
ramionami. Dwudziestominutową ciszę przerwała nagle rudowłosa. Wstała i
wyprostowała się.
- Ja nie
rozumiem co się z Tobą dzieje! Wyprali Ci mózg czy co w tym szpitalu! Jak Ty
możesz się tak zachowywać? Grasz, czy na poważnie już o wszystkim zapomniałaś? Nie
udawaj, że nic się nie stało! Stało się! I to tak wiele, nie mogę Ci pozwolić
na to co chcesz zrobić. Zdecydowanie nie. I nie pozwolę Ci na to, żebyś tak
łatwo odpuściła. Co oni z Tobą zrobili na miłość boską?! – Ginny chodziła po
salonie w kółko. Miała wrażenie, że gada sama do siebie. Hermiona nie
zareagowała w jakikolwiek sposób na żadne słowo. Dalej siedziała w ciszy,
popijając herbatę z mlekiem.
-Wyjdź jeżeli
nie rozumiesz, po prostu wyjdź – szepnęła. Jej twarz nie wyrażała żadnych
uczuć. Upiła łyk napoju. Ginny stała jak zaczarowana. Nie mogła się ruszyć, ani
wypowiedzieć słowa. Nie wierzyła własnym uszom.
- Draco no i
co Ty zamierzasz zrobić co? Ta ucieczka nic nie załatwi, a tylko pogorszy
sprawę. Przecież doprze o tym wiesz, nie jesteś głupi. Cofam to co powiedziałem!
Jesteś głupi! Jesteś najgłupszym czarodziejem na świecie!- Malfoy pakował się
patrząc z zażenowaniem na swojego przyjaciela, dając mu spokojnie dokończyć
swój monolog. Wrzucał do walizki wszystko to co wpadło mu w ręce. – Zresztą
gdzie będzie Ci lepiej jak nie przy niej? Już z nią wszystko dobrze, jej stan
już dawno się ustabilizował, dzisiaj wychodzi ze szpitala co prawda jest
jeszcze trochę poobijana, ale…
- Wyszła?!
Skąd wiesz?!- Chłopak szarpnął towarzysz, tak że ten aż podskoczył. Z wyczekującą
odpowiedzi miną patrzył się na kumpla. „Skąd
on to wszystko wie?”. – Blaise skąd Ty to wszystko wiesz do cholery? Mów! –
potrząsł nim trochę. Ślizgon niepewnie spojrzał na blondyna.
- Wiem to, ja
to wiem..powiedziała mi..- nie mógł się wysłowić. – Gadałem z Twoją mamą. –
wydusił w końcu wypuszczając głośno powietrze z ust. Przerażony
stanem młodego Malfoya zrobił kilka kroków w tył. Widział jak ogarnia go gniew,
a zarazem w jego oczach widoczna była ulga. „
Dobrze, że byłem ostrożny w słowach”. Widząc to, wyszedł mrucząc pod nosem
coś w stylu „cześć”. Trzasnął drzwiami. Kilka minut zajęło Draco uspokojenie
się. „ Może on ma rację?” przemknęło
mu przez myśl. Pokręcił przecząco głową wracając do pakowania. Nagle wszystkie
wspomnienia uderzyły go ze zdwojoną siłą. Jej metamorfoza, jej odważne
spojrzenie, jej uszczypliwe odpowiedzi, zaskakujące pomysły, ciepły głos,
aksamitne usta. Pierwszy pocałunek, a zarazem ostatni. Wypadek, obietnica, jej
smutne oczy kiedy widział ją po raz ostatni. Przetarł dłońmi twarz. „ To nie powinno się tak skończyć”.
Ciemne chmury
zgromadziły się już nad miastem. Owinięta w puszysty koc siedziała na parapecie
okna w swojej sypialni wypatrując gwiazd. Niestety, żadna z nich nie była
widoczna. Magle poczuła ogromną pustkę. Zerwał się silny wiatr. Drzewa tańczyły
szaleńczy układ. Dziewczyna zsunęła się z powrotem do mieszkania i zamknęła
okno. Zaczęła rozpakowywać torbę. Wyciągała z niej powoli, każdą rzecz osobno.
Segregowała ubrania na te do szafy i na te do prania. Zabrała wszystko i
ruszyła do łazienki. Odkręciła kurek z wodą i dolała do niej płyn do kąpieli o
zapachu bzu. Wanna zaczęła wypełniać się gorącą wodą, a w pomieszczeniu unosiła
się woń Świerzych kwiatów. Ściągnęła ubranie i przejrzała się dokładnie w
lustrze. Widziała już zamiany jakie zachodziły na jej ciele. Delikatnie się
uśmiechnęła i zanurzyła w wodzie. Poleżała w niej chwilę, a potem położyła się
spać. Była sama. Za dnia uciekała od tej myśli. Nie godziła się z nią, lecz
każdego wieczoru brak partnera stawał się coraz bardziej odczuwalny. Jedna łza
spłynęła po policzku rudowłosej. Zasnęła.
Dzień dobry!
Tak jak obiecałam, wyrobiłam się. Natchnęło mnie i piszę dalej. Być może do środy skończę i opublikuję. Pogoda dziś jest piękna, szkoda by było spędzić niedziele siedząc w domu. Co do rozdziału to mam nadzieje, że się spodoba. Miłego popołudnia!
Pozdrowienia,
Rita
Podoba i to bardzo :3
OdpowiedzUsuńCieszę się ze Hermiona wyszła ze szpitala ale nie rozumiem Draco, czemu chce zniknąć z życia Hermiony..
Mam.nadzieję że się spotkają i wszystko będzie dobrze ;)
Zapraszam serdecznie na Rozdział 009 „Wyjaśnienia” na adres bloga: http://pokochac-lotra.blogspot.com. Życzę przyjemnej lektury!
OdpowiedzUsuńaj widzę nowy rozdział.
W wolnej chwili się wezmę
ciekawie :)
OdpowiedzUsuń